Etykiety

wtorek, 23 kwietnia 2013

Koniec z rudymi odrostami! Czyli jak odkryłam farbę z Joanny :)


Kochane! Dzień w którym odkryłam farbę Joanny przejdzie do historii! Ale chwila moment zaraz wszystko wyjaśnię :) Jak już wiecie jestem blondynką. Z wyboru :) Moje włosy miały wszystkie kolory tęczy. Był nawet czas różowych pasemek, potem lata rudości i w końcu bardzo jasny blond, który współgra z moim bladym licem. Jednak zmuszona przez fryzjerów zrezygnowałam z wymarzonego blondu. Dlaczego? Bo cierpiałam. Mój ciemny odrost masakrowany był rozjaśniaczami a potem farbą. Kończyło się to płaczem, małymi rankami na głowie i obietnicami, że to już ostatnie takie farbowanie. Wtedy znów zaaplikowano mi rudy na łeb i marzenia o zimnym blondzie umarły. Jednak kilka miesięcy temu stwierdziłam, że "wypinam" się na tych wszystkich fachowców ;) Wybaczcie. Sama odnalazłam idealne kosmetyki do pielęgnacji moich przesuszonych włosów i skóry głowy i z rudego zeszłam do blondu. Sama. Bezpiecznie. Bez szczypania i płaczu. Ale przyspieszę nieco tempa :) Tak więc stałam się upragnioną blondyneczką...ale. Moje naturalne włosy były dość ciemne. Odrost właściwie wygląda jak czarny! No i prędkość z jaką rosną... Tak nie powinnam narzekać, ale odrost jaki widzicie na zdjęciu poniżej ma 2 tygodnie.






I tak nadszedł czas na kupienie farby i pozbycie się dowodów, że ten kolorek to nie natura ;) Niestety jak pewnie wiecie pokrycie tak ciemnego odrostu ( bez użycia rozjaśniacza) graniczy z cudem! Wypróbowałam większość znanych i cenionych chłodnych odcieni blondu od garniera, wellatonów do loreala. Zawsze to samo... żółtko. A po dwóch tygodniach od skóry głowy czerń, żółtko i dopiero blond. Czytałam wiele pozytywnych opinii o farbach Joanny, ale zawsze myślałam, że dla mojej delikatnej skóry i suchych włosów będzie gwoździem do trumny! W drogerii coś mi podpowiedziało, że skoro i tak ma wyjść żółtko to wole zapłacić piątaka niż 30 zł. Wybór padł na Szlachetną Perłę :) Wybaczcie, że zdjęcie farby nie jest moje, ale od razu wywaliłam pudełko, bo nie spodziewałam się niczego dobrego. Mam włosy do żuchwy i jedno opakowanie farby wystarczyło na styk. Jednak do kolejnego kupię już dwa. Farba jak farba. Nie pachnie fiołkami :) Kolor był lekko różowy, więc modliłam się, żeby nie nadał mi takich refleksów! Trzymałam na glowie 45 min i zmyłam. Niestety do farby nie dodano odżywki. Ja jednak i tak skorzystałabym z mojej ziaji ( o tym w kolejnym poście, bo maska z ceramidami zasługuje na własny tekst!)



Po zastosowaniu maski, spłukaniu jej z włosów spotkałam się z pierwszym miłym zaskoczeniem :) Moje końcówki nie "ciągnęły" się. Myślę, że wiele z Was wie o co chodzi ;) Włosy były w naprawdę dobrym stanie! Nic nie piekło, szczypało. Super! Po wysuszeniu nie mogłam uwierzyć własnym oczom! Odrost był prawie wyrównany! Pewnie niektóre z Was stwierdzą, że taki efekt by ich nie zadowolił... Mnie rozwalił na łopatki! Drogeryjna farba za 5 zł osiągnęła efekt lepszy niż mistrzowie fryzjerstwa! Bez rozjaśniaczy pozbyła się czarnego odrostu! Dziewczyny polecam z całego serca! Dla mnie to super hicior!  I dodatkowo pozbyła się tych poprzednich żółtych odrostów :)


Do następnego farbowania zmieszam szlachetną perłę z srebrnym pyłem ( innym odcieniem farby), który jest nieco chłodniejszy, może efekt będzie jeszcze lepszy! :)

A Wy jakich farb używacie? Czy próbowałyście farb Joanny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz